12 maja 2024r. Imieniny: Pankracego, Dominika, Domiceli
Gospodarz strony: Andrzej Dobrowolski     
 
 
 
 
   Starsze teksty
 
Błąd rozumienia kredytu mieszkaniowego

  Najczęstszy błąd młodych par - również garwolińskich, które miałem okazję poznać - decydujących się na zakup mieszkania polega na przyjęciu takiego oto rozumowania:

   " - Zamiast płacić 1300 złotych miesięcznie za wynajem 60-metrowego  mieszkania w nowym deweloperskim bloku (kosztującego 250 tysięcy złotych) "przejadając" w ten sposób pieniądze, lepiej wziąć kredyt i spłacać go przez 30 lat po 1630 złotych miesięcznie i tak oto nabywając mieszkanie. "  

    Jednak już samo uruchomienie linii kredytowej może kosztować 25 tysięcy złotych. To oznacza, że od pierwszej chwili uruchomienia kredytu 250 tys. zł kredytobiorcy winni są bankowi 275 tys. zł. Trzeba zwrócić uwagę na to.

    Młodzi ludzie wprowadzają się do mieszkania, które należy de facto do banku, a nie do nich. Comiesięczna rata dzieli się na 2 części. Powiedzmy że 800 złotych to spłata części kredytu (a więc oszczędzanie), a 830 złotych to oprocentowanie, które jest rodzajem "przejedzonego" czynszu.

   Ale po kilku miesiącach kredytobiorcy otrzymują pismo z banku o zgodnej z prawem zmianie struktury spłaty kredytu (dokonanej np. po lekkiej zmianie wiboru), i dowiadują się, że od tego momentu część odliczeń zadłużenia to 330 złotych miesięcznie, a pozostałe 1300 złotych to rata oprocentowania (czyli czynszu). Okazuje się, że od czynszu 1300 złotych młodzi nie uciekli, a wpięci zostali do  systemu, z którego uwalnia tylko spłata kredytu. (Ze zwykłego wynajmu można zrezygnować w miesiąc.)

   Systemu groźnego, bo jeśli stracą pracę, zdrowie, lub na skutek dekoniunkturalnej zmiany oprocentowania nie zdołają spłacać kredytu, nie tylko stracą zapłaconą już za mieszkanie kwotę, ale do tego zaryzykują inne dobra, jeśli je posiadają, Dlaczego? Bo musieli podpisać weksel in blanco, na wypadek gdyby ich gniazdo małżeńskie straciło połowę wartości ze względu na kryzys (np. miejscowe bezrobocie), i bank - by odzyskać pożyczoną gotówkę - zajmie oprócz mieszkania ich auto, działkę budowlaną po babci i część dochodów.

   Systemu niewygodnego, bo komplikującego przeprowadzkę do innego mieszkania, które może być - za kilka lat - dobrą okazją. Na przykład związaną z poprawą życia zawodowego w Warszawie.

   Jeśli uda się spłacić kredyt, to młodzi przez 30 lat zapłacą 230% wartości mieszkania. Jeśli więc wynajmując mieszkanie za 1300 zł, zaoszczędzą 330 zł miesięcznie to przez 30 lat da to 120 000 zł. Tylko nieco mniej niż warte będzie trzydziesto-letnie mieszkanie. Proszę to porównać.

    Na koniec jeszcze uwaga o wymaganiach młodych ludzi dziś: oni są bardzo wymagający. Łatwy do wzięcia kredyt uczynił ich krytycznymi wobec warunków życia pokolenia rodziców. Ich świadomość została przekształcona przez banki, które we własnym interesie propagują konsumpcję na kredyt. 

    Mówiąc wprost: Młodym ludziom mówi się, że odrzucenie oszczędności i skromności jest wyzwoleniem od balastu tradycji, a tak naprawdę jest to "zniewalające oczarowanie" opłacalne dla bankierów i dworu ich politycznych, intelektualnych i aktorskich sług. 

   Tymczasem młodzi, którzy mają możliwość bezpłatnego lub taniego korzystania z mieszkania o słabym standardzie powinni z niej - przez pierwsze lata - korzystać.

                                                                                                                    Andrzej Dobrowolski

P.S. Oczywiście opisane tu zależności dotyczą również państw i miast kokietowanych przez banki "łatwymi rozwiązaniami".

.